16 styczeń 2009
Była dla mnie nieosiągalna. Siedziałem w czterech ścianach, pomalowanych na czerwono, bo według niej czerwień to piękny kolor, siedziałem sam w czterech ścianach mojego jestestwa, patrząc na jej zdjęcie i powstrzymując się od sięgnięcia ręką ku rozporkowi, do mojego przyrodzenia, by choć trochę ulżyć sobie w samotnym cierpieniu. Patrzyłem na jej piękne, sięgające pasa, brązowe włosy, na długie, seksowne nogi, które w parne, letnie noce oplatały moje ciało, kiedy naćpani zapachem naszych ciał oddawaliśmy się tej niewątpliwej rozkoszy, jaką jest seks. Patrzyłem na chude palce, które zawsze wplatała mi we włosy i na jej usta przeważnie wykrzywione w zawadiackim uśmiechu, pociągnięte tą samą, co zawsze, kurewsko czerwoną szminką, która zostawiała ślady na kołnierzu białej koszuli. Na te usta, które wykrzykiwały moje imię, imię szatana. Opętała mnie, opętała mnie, cholera jedna.
Zahipnotyzowała mnie swoimi oczami, oczami tak przenikliwymi, że miałem wrażenie, że prześwietla mnie nimi na wylot. Przy niej zawsze byłem, czy czułem się, nagi. Niesamowity kolor jej oczu widziałem prawie wszędzie. Indygo. Piękne, niespotykane, jedyne w swoim rodzaju, otoczone woalką pomalowanych czarnym tuszem rzęs. Ładne, regularne, ciemne brwi – zawsze, gdy patrzyła na mnie, unosiła jedną z nich do góry. Lubiła mnie obserwować spod przymrużonych powiek, kiedy w samych czerwonych bokserkach, otrzymanych od mamy pod choinkę, chodziłem po domu z piwem w jednym ręku i papierosem w ustach. Chyba naprawdę to lubiła.
A ja uwielbiałam się jej pokazywać, nieważne, czy ubrany, czy nagi. Myślałem, że mnie kochała albo raczej – miałem nadzieję. Nadzieja matką głupich, mówiła. Wyśmiewała mnie, gdy mówiłem jej o swoich marzeniach, powtarzała mi, że jestem głupi, bo wierzę, że kiedyś się spełnią. Chciałem rzucić pracę, wylecieć wraz z nią gdzieś daleko, może do Europy. Lecz ona wolała zostać tu, w Los Angeles. Zrezygnowałem ze wszystkiego dla niej.
Wiedziałem, że nie uda mi się jej zatrzymać na zawsze, była wolnym ptakiem. Nie mogłem jej zamknąć w złotej klatce i postawić przy oknie, nie dawała się rozstawiać po kątach. Zawsze miała swoje zdanie, stawiała na swoim i chyba tylko udawała, że potrzebuje tej typowej męskiej decyzji, to ona w tym związku nosiła spodnie. Nie próbowałem jej usidlić, wiedziałem, że należy do tego typu kobiet, których nigdy nie zdobędę. Dlatego dla mnie była nieosiągalna.
Kobietę muszę zdobyć całą. Musi być moja – jej supły we włosach i krzywy zgryz, uśmiech rano i wieczorem, czerwona szminka od Armaniego i niemalże niewidoczna zmarszczka na czole. Jej zaspane oczy o szóstej, gdy wstawała do pracy i krzyki nocą, jej bose stopy i gołe plecy, zakryte przez wilgotne włosy. Łzy i śmiech, butelka po whisky i bon ze sklepu. Zadarty nos, jej piegi na buzi latem i zaczerwienione policzki zimą. Wystający wzgórek łonowy, zawsze doprowadzający mnie do ekstazy.
Tak, Narcisse, jesteś mym ideałem nie do zdobycia.
O, jak tu teraz ślicznie. Halska robi coraz ładniejsze szablony, nie da się zaprzeczyć.
OdpowiedzUsuńCo do tekstu - na początku trochę mi zgrzytnęło przyrodzenie zestawione z seksownymi nogami i byciem naćpanym. Po prostu pierwsze słowo widziałabym raczej z nogami ponętnymi, a zamiast naćpania - odurzeniem. Tak jakoś mi się nie zgrywa, do reszty chyba bardziej pasowałby po prostu penis, tak myślę.
Drugie ale - pod koniec coś się pogubiło z czasami. O ile rozumiem zmianę ostatniego zdania (podsumowanie musi się wyróżnić), o tyle dziwi mnie w końcowej wyliczance "gdy wstawała do pracy", zwłaszcza skoro dalej jest "zawsze doprowadzający". W związku z tym ja bym pozostała przy teraźniejszym - "gdy wstaje do pracy". Bo skoro uniwersalnie, to i bezczasowo, o ile wiesz co mam na myśli.
To takie tylko sugestie, zupełnie subiektywne przemyślenia. A co do całości - bardzo mi się podobało. Ładny klimat wprowadziłaś, taki trochę przyciężki i nie do końca zdrowy na metaforycznym umyśle. Niektóre zdania się wybijały, ale generalnie całość jest na podobnym, dobrym poziomie. Zastanawia mnie trochę celowość tekstu, bo brakuje mi wyraźniejszego zakończenia - dobrze, jest ideałem nie do zdobycia, poświęcił dla niej wszystko, ale co dalej? Zostawiła go, jak się domyślam, ale dlaczego? Kiedy? W jakich okolicznościach? Wydaje mi się, że choćby delikatna sugestia, pół zdanka na ten temat (choćby tylko w odpowiedzi na ostatnie pytanie), ładnie zamknęłaby kompozycję.
Szczególnie spodobało mi się:
"(...) na długie, seksowne nogi, które w parne, letnie noce oplatały moje ciało, kiedy naćpani zapachem naszych ciał oddawaliśmy się tej niewątpliwej rozkoszy(...)"
"Zawsze miała swoje zdanie, stawiała na swoim i chyba tylko udawała, że potrzebuje tej typowej męskiej decyzji, to ona w tym związku nosiła spodnie."
"Zadarty nos, jej piegi na buzi latem i zaczerwienione policzki zimą."
Pozdrawiam,
Miękko
Tak, zdaję sobie sprawę z tych niezgodności, ale jak już odpowiedziałam Ci pod poprzednim tekstem, chciałam, żeby zostały w tej formie, w jakiej były, tak, by ktoś, kto czyta moje teksty (jak Ty, za co Ci dziękuję) mógł sprawdzić, czy się rozwinęłam, czy stoję w miejscu.
UsuńDziękuję Ci bardzo za komentarz, naprawdę. Powoli zbieram się do skomentowania ensamme i naprawdę z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, a na przemijasz przeczytałam wszystkie Twoje miniatury i dzisiaj możesz spodziewać się komentarzy :)
Natomiast, jeśli chodzi o celowość... Hm, tak naprawdę wtedy, kiedy pisałam ten tekst, nie za bardzo wiedziałam, co chcę nim przekazać. Może niedługo wprowadzę poprawki, dopieszczę ten tekst i opublikuję jako wersję drugą. W sumie to niezły pomysł i dzięki Tobie na to wpadłam.
Ścielę się,
Psia Gwiazda.
Tak się właśnie domyślałam, ale pomyślałam, że zawsze warto poznać czyjąś opinię, więc sobie jednak pozwoliłam. :)
UsuńNie ma za co, podobają mi się Twoje teksty, a zawsze staram się komentować to, co czytam.
O, miło mi.
Też mam kilka takich tekstów, które pisałam dla pisania i to jest bardzo zacne i potrzebne, i często wychodzi ładne, ale jak czytam po jakimś czasie to zastanawiam się co chciałam przekazać i dochodzę do wniosku, że jednak nic. W zasadzie to nic złego i jest masa tekstów, które bronią się mimo braku przesłania.
O, drugie wersje są bardzo fajne.
Pozdrav,
Miękko
Też uwielbiam czerwień. Kojarzy mi się z krwią i horrorami, oraz... to taki sexy kolor. Lubię także fiolet oraz błękit. Tylko nie googlaj, co to znaczy o osobie, haha!
OdpowiedzUsuńSłowo "kurewsko" mnie rozdziabało.
Mój komentarz będzie krótki, bo głupotami go nie będę zapychać.
Co ja mam powiedzieć na temat tejże notki...? Świetna! Masz talent do pisania. Szkoda jedynie, że piszesz tak krótko. I aż dziw, że Twój blog nie jest popularny. (: